Moja historia
Czyli jak się znalazłam tu, gdzie jestem
Pracowałam w różnych miejscach.
W takich, w których nie było czasu na zbudowanie relacji z rodzicem i dzieckiem. Gdzie miałam „chwilę” na przeprowadzenie wywiadu i badanie dziecka. Pracowałam w miejscach, w których mówiono mi „że jestem zbyt łagodna”, „że dzieci muszą znać swoje miejsce”. Słyszałam, że „rodzic ma się stosować do zaleceń”, a nikt nie pochylał się nad zmęczonym opiekunem i nie pytał się, czy jest w on w stanie zrealizować te zalecenia. Pracowałam w miejscach, w których „winny był rodzic”. Winny tego, że dziecko nie mówi, ma wybiórczość pokarmową, ma trudności z koncentracją czy z kontaktem z terapeutą. Pracowałam w miejscach 2 m x 2 m, bez okien, bez atrakcyjnych pomocy. Ale też w czystych, przestronnych, z nowymi zabawkami, w których nie zauważano małych ani dużych ludzi. W miejscach dusznych, bez empatii i wsparcia. W miejscach, gdzie rzadkie lub krótkie spotkania nie pozwalały na efektywność moich działań.
To było bardzo frustrujące.
Dziś wiem, że ta droga była potrzebna. Musiałam doświadczyć trudu pracy w różnych warunkach, aby zacząć marzyć o czymś odmiennym. I żeby wiedzieć, czego chcę, a czego nie. Marzyłam o innej przestrzeni. O takiej, w której każdy jest ważny, każdy jest widziany. Gdzie jest czas na rozmowę przy kawie i zabawę na podłodze. Gdzie nikt się nie spieszy i nie popędza, gdzie mogę czekać na gotowość dziecka. O miejscu bez ocen, gdzie każdy wierzy w moje dobre intencje, ja wierzę w dobre intencje każdego, w to, że robimy najlepiej, jak potrafimy. O miejscu, w którym sobie ufamy. O miejscu, gdzie moje dokształcanie ma sens, bo widzę realne efekty swojej pracy. O miejscu ciepłym, wygodnym, gdzie jest przestrzeń na płacz, krzyk i głośny śmiech, na wrażliwość.
Najpierw stworzyłam takie miejsce w Internecie,
tak powstał profil
„Logopeda w bliskości”.
Przez dwa lata pakowałam plecak i jeździłam do Was, zwiedziłam całą Warszawę (czasem nawet okolice).
Poznawałam Wasze domy, czułam ciepło, Waszą troskę o dzieci. Siadaliśmy na dywanach, wśród zabawek, w bezpiecznym dla dzieci miejscu. Cieszę się, że mogłam być Waszym gościem.
Przyszedł jednak czas, w którym chcę Was zaprosić do siebie. Chciałam, żeby było dla Was tak samo przyjazne, jak Wasze domy dla mnie.
To przestrzeń pełna założeń rodzicielstwa bliskości, ciepła i przyjazna, gdzie jest miejsce na spotkanie i na bliskościową logopedię.
Przez te lata pracy z Wami widzę, że takie podejście ma sens, że praca bez nacisków, terapia przez zabawę, bez nagród i kar, często w ruchu, w zmienności, stu pomysłach na minutę, przynosi dużo satysfakcji. Wiem, jak ważne jest dostrajanie się do dziecięcych potrzeb, budowanie pozytywnej relacji, że to wpływa na efekty terapii logopedycznej.